Anna: Irytuje mnie, że mamy milion
rzeczy na głowie, dorzuca się nam problemów, a do tego
olewa."Dorośli" czyli rodzice myślą że jedyny kłopocik,
jaki mamy to kawa czy herbata, oraz uważają nasze bolączki za "co
ty wiesz o problemach".
Paula: Zauważ, że nasze problemy
stają się problemami dorosłych, bo same jesteśmy już - nomen
omen, sorry – DOROSŁE, więc to jest ich problem, że tego nie
zauważają.
A: Mimo wszystko uważają, że nie
wiemy, co to problemy, bo jakież możemy mieć. My, DZIECI. I to
ciągle jest tak: „oj, czym ty się martwisz”. No, jakoś się
martwię.
P: Aczkolwiek moi to już nie są tacy
i oni już wiedzą, że jednak się martwię i mam coś do
powiedzenia.
A: Jak nie napiszę magisterki to nie
będzie pracy, nie będzie pracy to nie będzie pieniędzy, nie
będzie pieniędzy - będzie most… I jeszcze ta presja.
P: Masz być kimś, i zrobić coś
koniecznie, bo wszyscy tak robią.
A: I ten odwieczny problem posiadania
dziecka, nieważne, że facet jest ledwie ćwierćinteligentny, ale
matka znajdzie w nim zaletę. Liczy się to, bym tylko miała faceta.
I jeszcze teraz Alicja mi mówi że ciąża, przecież jak matce
powiem to umrę, no koniec życia. Przecież jak to, jak już Alicja,
to ja też muszę. A nawet jak nie powiem, to przecież i tak w końcu
sama powie, albo z brzuchem przyjdzie. No nie da się nie mówić o
tym do końca świata. Misiek ma jeszcze gorzej, bo to on facet, to
niech się oświadcza, czemu się nie oświadcza, niech zakłada
rodzinę, bo matki-ciotki-babcie chcą.
P: Wiem, że moi by chcieli. I co z
tego. Ja też bym może chciała, ale chcenie a manie to dwie różne
rzeczy. Jeśli nawet nie będzie to ktoś z marzeń, to niech to
przynajmniej będzie ktoś ciekawy, a nie flaki z olejem... pierwszy
lepszy chłopek roztropek... meh!
A: Przecież szlag człowieka może…
I jeszcze ci babcia powie, że za ich czasów nie patrzyli się na
pieniądze. Ta no gratsy. I pod most.
P: To były inne czasy. Wtedy tak można
było sobie bambić, bo to była jedna z najlepszych opcji dostępnych
W OGÓLE. Nie było wiele więcej ciekawego do roboty. Kobieta
osiągnęła pewien wiek, jak nie miała naprawdę świetnego
zajęcia, no to... co innego?
A: Kiedyś nie mieć męża - to tylko
zakon. Ale teraz single sobie żyją na normalnych prawach, i
teoretycznie nikt nie gnębi… Mnie gnębi mama, „żeby chłopaka”,
o dziecku nie mówi ostatnio, ale w święta ciotka jęczała z
babcią. Ale i tak presja, że facet, "patrz jak baby walczą o
swoje". Ale ja walczę o swoje, tylko że dla mnie to
przyjaciele, praca, a nie facet. I też potem Madzia nasza kochana mi
gada, ze ja mam cel życiowy zostać stara panną, jakby to była
faktycznie jakaś porażka życiowa. A dla mnie to nie jest powód do
wstydu. Jakby był facet TAKISUPER to bym też nie płakała, ale
moim celem w życiu jest zostać sobą i być szczęśliwa, a nie być
z facetem pt. byleby być.
P: W pełni zgoda i jak tylko mi coś
zaczynają, to ja zaczynam syczeć i oni wtedy się zamykają.
A: U mnie to nie działa, ja mogę
syczeć i nawet afery robić. Efekt: "ale co on ci zrobił...?"
Odpowiedź: np. nie jest kimś innym! Ewentualnie po prostu żyje i
wdycha moje powietrze i mi je zatruwa. I jeszcze magisterka. Przyszła
matka chrzestna, to jej mąż mi powiedział do mnie, że on będzie
mnie pilnować, żebym napisała.
P: Niech ci kamery zainstalują w domu,
i program w komputer wgrają, żeby liczył słowa napisane każdego
dnia. Inwigilacja z rana jak śmietana.
A: Weronika miała DWA lata na
napisanie, zajęło jej to 2,5 roku. Ja mam rok i wszyscy mi gderają,
że ile można. Robią taką aferę, jakbym nie miała możliwości
pisania tego dłużej. Bo nie wiem, wstyd chyba, czy coś.
P: Zawsze przypominaj im, ile zeszło
Weronice.
A: Ale „ona ma gorzej”. Jej praca
to nie moje humanistyczne lanie wody, tylko trudne, ciężkie rzeczy.
P: TO ONA TAKA ZDOLNA I GENIALNA i ma
gorzej? Jakby była zdolna i genialna, to by napisała w rok, o ile
nie w pół!
A: Ale promotor jej przeszkadzał.
P: Twój promotor też Ci przeszkadza,
ale Ty jednak coś tam piszesz i sądzę, że napiszesz szybciej niż
ona.
A: Teraz mi mówi, że nie powinno być
u nas problemu ze zmianą promotora, bo u nich to się mówi, że się
zmienia i voila, zmieniony.
P: Czekaj, czekaj, czy czasem przed
chwilą nie mówiła, że promotor jej przeszkadzał w pisaniu pracy?
A więc mogła zmienić? Pogubiłam się już. Ach te genialne
umysły, ciężko je objąć rozumem takim małym jak mój. Wracając,
promotor ma być przykleszczony do ciebie do końca? Stwierdzasz, że
ci nie pomaga, zmieniasz na kogoś innego. Logiczne. I to jeszcze za
TAKIE KASE.
A: Muszę najlepiej to napisać, nie ma
bata, nawet z nim.
P: Tak jest, bo robisz to, co najlepsze
dla Ciebie, nie dla ciotki, Weroniki, nikogo innego.
A: No i jeszcze czasy nie wiecznego
studenta, a wiecznego stażysty, nie wiesz kurde ile tego musisz
przepracować, żeby nic z tego nie mieć, bo ciągle tylko ale na 3
miesiące.
P: Z tymi stażami to jest cholerny
kosmos w tym kraju. Żeby dostać się na etat musisz a) wypruć
sobie żyły b) mieć znajomego który cię tam polecił c) wypruć
sobie więcej żył. Bo jeśli masz do dyspozycji tylko opcje a) i
c), to hehe sorry, dzięki, odezwiemy się do ciebie na pewno!
A: ODDZWONIMY!!!1 Człowiek musi
wszystko, ale nikt nie zauważa, że ja też mogę być zmęczona.
Łóżka nie pościelę raz i afera, jakbym zasyfiła pół Warszawy.
P: Wiadomo że trzeba pomagać, ale
czasem jest przesada.
A: Hania uważa, że na świat się nie
pchała.
P: O to to.
A: Można pomóc na ile samemu się
chce. Podczas ostatniej wizyty, lekarka mi mówiła, że ja za dużo
od siebie wymagam, i ze powinnam więcej odpoczywać… A nawet
połowy nie wie, co ja muszę.
P: Poza tym rodzice nie stają się
młodsi i niestety coraz częściej bywa tak, że najnormalniej w
świecie trzeba pomóc.
A: Dokładnie!
P: Jak np. leżą chorzy, bo
przeziębienie albo coś, to kto ma wszystko w domu zrobić? Pies?
A: A że my poumieramy w wieku 50 lat z
wykończenia #cotokogo.
P: I "oh, jaką mam dobrą córkę"
"Tak mamo"- powiedziałam, biorąc kolejne prochy na bóle.
A: Albo wylądujemy w Tworkach.
P: Ja chcę nad morze ;/
A: Noo i gdzieś daleko.
P: Tak daleko, najdalej.