Paula: Wiesz, że jestem fanką zdrowej
żywności i staram się unikać konserwantów oraz zbędnych
kalorii... Zakupiłam niedawno w Rossmannie opakowanie stewii...
Ania: To to coś czym słodzą nową
colę? Ponoć ma mniej kalorii i jest ok.
P: No tak, z tym że stewia sama w
sobie jest w ogóle pozbawiona kalorii, a co najważniejsze jest
znacznie słodsza od cukru. Nie podwyższa też poziomu insuliny we
krwi i jest pochodzenia naturalnego! Roślinki rosną sobie w Ameryce
Południowej, ale można sobie też wsadzić własną stewię i
hodować. Do tego punktu pewnie kiedyś wrócę. ;)
Źródło: StressFree - Inspiracje do lepszego życia |
A: Niewiele słyszałam o stewii, może
się nie interesuję, ale nie jest to chyba zbyt popularne?
P: Dlatego, że Unia Europejska dopiero
w 2011 dopuściła stewię do użytku jako bezpieczną na zdrowia.
Jako ciekawostkę podam Ci fakt, że w Ameryce dopuszczono ją w...2008 roku, najprawdopodobniej po lobbingu Coca Coli i Pepsi-Co... Co
do popularności, no cóż, stewia jest droga! Ja kupiłam w promocji
– 150 g za niecałe 13 zł. No i są różne postacie produktu –
proszek, kapsułki, fluid... Moja jest w proszku.
A: No ok, ale jak ta stewia w ogóle
wygląda? Jak smakuje w porównaniu ze zwykłym cukrem?
P: Pośliniłam dwa palce. Na jednym
wzięłam kilka kryształków cukru, na drugim kilka „kryształków”
stewii. Cukier wiadomo – możesz jeść i jeść, jesteś
przyzwyczajona do tego smaku, jesz go jak koń. Stewia za to...
inaczej reaguje z moimi kubkami smakowymi. Jest słodka, ba! Słodsza
od cukru, ale pozostawia inne wrażenie na języku, jakby mi się na
nim rozpuszczała i odrobinkę musowała. Czuję, że to coś innego,
aczkolwiek nie jest to paskudztwo typu aspartam czy inne chemikalia.
A: Jak Ci smakuje Twoja ulubiona kawa
posłodzona stewią? Mam takie skojarzenie, że smakuje to trochę
trawą, albo zbożem, albo czymś w tym rodzaju...
P: Heh, nie. Dementuję. :) Kawa
słodka, a jakże. Dało się to pić, nie powiem. Natomiast jest
różnica, czujesz ją. To było dziwne, bo czujesz jednocześnie
smak kawy (gorzkiej?) i tuż-tuż obok słodki smak stewii.
A: Jakby dwa smaki obok, które
teoretycznie się wykluczają i jakbyś zamiast kawy z mlekiem piła
kawę i mleko oddzielnie?
P: Tak, istnieją obok siebie. Nie
sądzę, żeby to była kwestia dokładnego „wymieszania”
składników, bo stewia rozpuszcza się w napoju natychmiastowo, z
przyzwyczajenia mieszasz łyżeczką krótką chwilę. Więc z kawą
– zarówno czarną mieloną jak i z mlekiem – mam ten problem, że
czuję dwa smaki jednocześnie. Sądzę, że można się do tego
przyzwyczaić, bo nie wali chemią. Natomiast jeśli chodzi o
herbaty, to ich nie słodzę w ogóle, ale – for the sake of
science – posłodziłam stewią herbatkę aroniową i tutaj muszę
przyznać, że byłam mile zaskoczona. Smaki się fajnie zmieszały i
picie było przyjemnością.
A: Czyli dla Ciebie stewia jest lepsza
do herbat, niż do kaw. :)
P: Na razie tak. Będę testować
dalej. I jeszcze jedno. Gdy słodziłam cukrem, do kawy potrzebowałam
co najmniej 1 łyżeczki, a najlepiej dwóch. Teraz potrzebuję
dosłownie taką ilość, jaka jest na zdjęciu albo nawet i mniej.
Stewia jest naprawdę słodka, co – jeśli wziąć pod uwagę też
jej cenę – zapewne kwalifikuje ją jako swego rodzaju przyprawę...
A: Właściwie to najbardziej z tego
wszystkiego interesuje mnie, czy można używać stewii do pieczenia
ciast!
P: Po sprawdzeniu
kilku przepisów na ciasta stwierdzam, że można. Maksymalna
temperatura to 190 - 200C, przy czym niektóre przepisy radzą ją
nawet wręcz obniżać. Jest trochę tych przepisów w internecie i
gdybym miała ten piekarnik sprawny, to chętnie bym niektóre
sprawdziła.
A: Domyślam się, że nie wytrzymam i
jeśli trafię na stewię w przyzwoitej cenie, to będą jakieś próby
w mojej kuchni. Chyba muszę zaopatrzyć się w zestaw małego
chemika… :D
P: Koniecznie! :D
P: Koniecznie! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz