piątek, 9 stycznia 2015

Osładzaj sobie życie bezkarnie, czyli gadamy o stewii

Paula: Wiesz, że jestem fanką zdrowej żywności i staram się unikać konserwantów oraz zbędnych kalorii... Zakupiłam niedawno w Rossmannie opakowanie stewii...

Ania: To to coś czym słodzą nową colę? Ponoć ma mniej kalorii i jest ok.

P: No tak, z tym że stewia sama w sobie jest w ogóle pozbawiona kalorii, a co najważniejsze jest znacznie słodsza od cukru. Nie podwyższa też poziomu insuliny we krwi i jest pochodzenia naturalnego! Roślinki rosną sobie w Ameryce Południowej, ale można sobie też wsadzić własną stewię i hodować. Do tego punktu pewnie kiedyś wrócę. ;)

Źródło: StressFree - Inspiracje do lepszego życia
A: Niewiele słyszałam o stewii, może się nie interesuję, ale nie jest to chyba zbyt popularne?

P: Dlatego, że Unia Europejska dopiero w 2011 dopuściła stewię do użytku jako bezpieczną na zdrowia. Jako ciekawostkę podam Ci fakt, że w Ameryce dopuszczono ją w...2008 roku, najprawdopodobniej po lobbingu Coca Coli i Pepsi-Co... Co do popularności, no cóż, stewia jest droga! Ja kupiłam w promocji – 150 g za niecałe 13 zł. No i są różne postacie produktu – proszek, kapsułki, fluid... Moja jest w proszku.

A: No ok, ale jak ta stewia w ogóle wygląda? Jak smakuje w porównaniu ze zwykłym cukrem?

P: Pośliniłam dwa palce. Na jednym wzięłam kilka kryształków cukru, na drugim kilka „kryształków” stewii. Cukier wiadomo – możesz jeść i jeść, jesteś przyzwyczajona do tego smaku, jesz go jak koń. Stewia za to... inaczej reaguje z moimi kubkami smakowymi. Jest słodka, ba! Słodsza od cukru, ale pozostawia inne wrażenie na języku, jakby mi się na nim rozpuszczała i odrobinkę musowała. Czuję, że to coś innego, aczkolwiek nie jest to paskudztwo typu aspartam czy inne chemikalia.

A: Jak Ci smakuje Twoja ulubiona kawa posłodzona stewią? Mam takie skojarzenie, że smakuje to trochę trawą, albo zbożem, albo czymś w tym rodzaju...

P: Heh, nie. Dementuję. :) Kawa słodka, a jakże. Dało się to pić, nie powiem. Natomiast jest różnica, czujesz ją. To było dziwne, bo czujesz jednocześnie smak kawy (gorzkiej?) i tuż-tuż obok słodki smak stewii.

A: Jakby dwa smaki obok, które teoretycznie się wykluczają i jakbyś zamiast kawy z mlekiem piła kawę i mleko oddzielnie?

P: Tak, istnieją obok siebie. Nie sądzę, żeby to była kwestia dokładnego „wymieszania” składników, bo stewia rozpuszcza się w napoju natychmiastowo, z przyzwyczajenia mieszasz łyżeczką krótką chwilę. Więc z kawą – zarówno czarną mieloną jak i z mlekiem – mam ten problem, że czuję dwa smaki jednocześnie. Sądzę, że można się do tego przyzwyczaić, bo nie wali chemią. Natomiast jeśli chodzi o herbaty, to ich nie słodzę w ogóle, ale – for the sake of science – posłodziłam stewią herbatkę aroniową i tutaj muszę przyznać, że byłam mile zaskoczona. Smaki się fajnie zmieszały i picie było przyjemnością.
A: Czyli dla Ciebie stewia jest lepsza do herbat, niż do kaw. :)

P: Na razie tak. Będę testować dalej. I jeszcze jedno. Gdy słodziłam cukrem, do kawy potrzebowałam co najmniej 1 łyżeczki, a najlepiej dwóch. Teraz potrzebuję dosłownie taką ilość, jaka jest na zdjęciu albo nawet i mniej. Stewia jest naprawdę słodka, co – jeśli wziąć pod uwagę też jej cenę – zapewne kwalifikuje ją jako swego rodzaju przyprawę...

A: Właściwie to najbardziej z tego wszystkiego interesuje mnie, czy można używać stewii do pieczenia ciast!

P: Po sprawdzeniu kilku przepisów na ciasta stwierdzam, że można. Maksymalna temperatura to 190 - 200C, przy czym niektóre przepisy radzą ją nawet wręcz obniżać. Jest trochę tych przepisów w internecie i gdybym miała ten piekarnik sprawny, to chętnie bym niektóre sprawdziła.

A: Domyślam się, że nie wytrzymam i jeśli trafię na stewię w przyzwoitej cenie, to będą jakieś próby w mojej kuchni. Chyba muszę zaopatrzyć się w zestaw małego chemika… :D

P: Koniecznie! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz