wtorek, 14 kwietnia 2015

Będę grała w grę!

Anna: Wkurza mnie trochę, że faceci marzą o laskach, które lubią grać w gry komputerowe. Ale jak już taką poznają, to jest zwykle "ta jasne, na pewno nie, weź ryj laski nie grają”. Tak samo jest jak ja mówię, że "chodźmy na kebsa". I potem jest takie myślenie: "Na to chcesz poderwać faceta? A potem co, zmusisz do jedzenia jakiegoś króliczego jedzenia!"

Paula: Tak jakbyśmy my dziewczyny nie zasługiwały na jakieś porządne granie na kompie. Dziś sobie tak myślałam: chciałabym choć przez godzinkę sobie pograć, tak jak kiedyś. Może bez fajerwerków, bo zwykle było tak, że miałam najgorszy, najwolniejszy sprzęt i nie mogłam odpalić jakichś tam superduper gierek ze świetną grafiką, ale zawsze była frajda.

A: Ja zawsze miałam tak, że to Miś (mój brat) przecież kupował czy pożyczał od kumpli, i tylko mogłam patrzeć, ale uwielbiałam to. Przy okazji mogłam podkraść piwo i jakieś chrupki, porozmawiać.

P: Też było jedzonko i picie przy graniu, strasznie przez to się pasłam, więc może to jest jedna zaleta tego, że nie mam teraz jak.

A: Pewnego dnia dostałam do grania Settlers IV, to było coś, kochałam to. I Heroes też!

P: Hirołsi <3333 Najlepsza gierka swoich czasów, każda część. A przynajmniej do części piątej, bo do tej grałam. :P Moja pierwsza gierka to była Diablo 2, do tej pory ją mam zainstalowaną i czasem pykam, bo ma małe wymagania. Potem różne RPGi, trochę mniej strategiczne, denerwujące mnie gry typu Warcrafty, ale trochę na tym życia też straciłam.

A: Pierwsza taka tylko moja, nie licząc Raymana czy jeszcze jakichś tam gierek. O! Miałam Koziołka Matołka, ostatnio próbowałam go odpalić, bo śmiechowe było, ale nie działało. Potem Robin Hooda, Ghost Masters i Sheep, które kochałam przez lata. Potem też Settlersi, Heroesi, Sąsiedzi z piekła rodem (niestety zgubiłam płytkę, byli świetni). ale potem to się zaczęło trochę brak czasu, i tyle co tam pykałam trochę z Misiem w Komandosów, Diablo, GTA... Nawet nie pamiętam, co on tam jeszcze miał. Chętnie bym grała… Pamiętam jak były grał w WoWa i mi dał, a masz babo, nie minęła chwila i trafiłam na jakiegoś robala i spanikowałam, co kosztowało go życie... xD

P: Ohh WoW. Mój najulubieńszy MMORPG. Byłam zawsze Nocnym Elfem, bo lokacja startowa była najpiękniejsza, magiczny las pełen szeptów, i ta muzyka...

A: Gry są spoko czasem dla samej muzyki.

P: Tam w sumie można było nic nie robić, tylko łazić po lesie i słuchać muzyki, i podziwiać krajobrazy, ewentualnie wpaść do miasta, by skoczyć z jakiegoś wysokiego budynku na główkę i zamieniając się w fokę popływać.

A: O i w Wiedźmina grałam, ale nie miałam na własność. To też moja życiowa tragedia - brak netu. Co z tego, że chcę sobie coś kupić, jak i tak tego nie ściągnę, albo nie zagram. Dziesięć minut i żegnam, limit się wyczerpał. Jak mogę być gamerką, jak nie stać mnie na gry ani internet. Poza tym jeszcze tony książek i jeszcze więcej ton obowiązków. I kot na klawiaturze.

P: To zawsze był ciężki wybór: gry czy książki. Ja już dawno porzuciłam marzenia o byciu... no właśnie, kim? Graczką? Widzisz, nawet nie ma w języku polskim jakiejś ładnej, żeńskiej nazwy na to.

A: I jeszcze fajne filmy są, i znajomi, i kucharzenie... Gdzie tu czas na gry??

P: Sprawdzam, czy ciągle mam te swoje Wiedźminy... mam, więc w razie czego można pograć.

A: Dobra, będę pamiętać. Ty pamiętaj o tym, że jak się spotkamy, to robimy sobie camemberta i wino i wtedy pogramy w Wiedźmina xD

P: Spoko, możliwe, że to byłby najlepszy grany Wiedźmin ever ;) Zagrałabym w coś w ogóle, tak, że o matko, to gorzej niż z alkoholem u mnie. Gdy ktoś zapyta „what's your poison” to ja odpowiem „games” bo wolałabym się zagrać niż się upić. Mam też dużo save'ów by mieć jakiś spis gier, w które grałam. Ostatnio gdy przeglądałam ten folder znalazłam jakieś gry, których już kompletnie nie pamiętam, a mam save'y, więc w jakiś sposób były miodne.

A: Też mam takie gry, które po latach znajdę, czy save’y czy ktoś coś przypomni i nagle „o rany ale bym zagrała” – jakiś czas temu kuzynka mi przypomniała o takiej grze… Neverhood. To takie plastusiowe wspomnienie dzieciństwa :D

P: Mam takie wrażenie też, że gdybyśmy grały w jakieś nowe gry to by nam się nie podobały. Chodzi mi o ostatnio modny efekt nostalgii, czyli wszystko co dobre, już było, a to co nowe jest be i jest papką dla gimbusów.

A: To co kiedyś, podobno zawsze jest lepsze. Poza tym, kiedyś nie grafika była ważna, a całość, to że ta gra była czymś wyjątkowym, a nie że klik-klik i grasz.

P: Kiedyś była na to masa czasu. I cała ta BAZA: biurko-komputer-kawa-ciastko-zgaszone światło, a nie jakiś tyci ekranik smartfona w świetle dziennym, w autobusie. :P