Anna: Wkurza mnie trochę, że
faceci marzą o laskach, które lubią grać w gry komputerowe. Ale
jak już taką poznają, to jest zwykle "ta jasne, na pewno nie,
weź ryj laski nie grają”. Tak samo jest jak ja mówię, że
"chodźmy na kebsa". I potem jest takie myślenie: "Na
to chcesz poderwać faceta? A potem co, zmusisz do jedzenia jakiegoś
króliczego jedzenia!"
Paula: Tak
jakbyśmy my dziewczyny nie zasługiwały na jakieś porządne granie
na kompie. Dziś sobie tak myślałam: chciałabym choć przez
godzinkę sobie pograć, tak jak kiedyś. Może bez fajerwerków, bo
zwykle było tak, że miałam najgorszy, najwolniejszy sprzęt i nie
mogłam odpalić jakichś tam superduper gierek ze świetną grafiką,
ale zawsze była frajda.
A: Ja zawsze miałam tak, że to
Miś (mój brat) przecież kupował czy pożyczał od kumpli, i tylko
mogłam patrzeć, ale uwielbiałam to. Przy okazji mogłam podkraść
piwo i jakieś chrupki, porozmawiać.
P: Też było jedzonko i picie
przy graniu, strasznie przez to się pasłam, więc może to jest
jedna zaleta tego, że nie mam teraz jak.
A: Pewnego dnia dostałam do
grania Settlers IV, to było coś, kochałam to. I Heroes też!
P: Hirołsi <3333 Najlepsza
gierka swoich czasów, każda część. A przynajmniej do części
piątej, bo do tej grałam. :P Moja pierwsza gierka to była Diablo
2, do tej pory ją mam zainstalowaną i czasem pykam, bo ma małe
wymagania. Potem różne RPGi, trochę mniej strategiczne,
denerwujące mnie gry typu Warcrafty, ale trochę na tym życia też
straciłam.
A: Pierwsza taka tylko moja, nie
licząc Raymana czy jeszcze jakichś tam gierek. O! Miałam Koziołka
Matołka, ostatnio próbowałam go odpalić, bo śmiechowe było, ale
nie działało. Potem Robin Hooda, Ghost Masters i Sheep, które
kochałam przez lata. Potem też Settlersi, Heroesi, Sąsiedzi z
piekła rodem (niestety zgubiłam płytkę, byli świetni). ale potem
to się zaczęło trochę brak czasu, i tyle co tam pykałam trochę
z Misiem w Komandosów, Diablo, GTA... Nawet nie pamiętam, co on tam
jeszcze miał. Chętnie bym grała… Pamiętam jak były grał w
WoWa i mi dał, a masz babo, nie minęła chwila i trafiłam na
jakiegoś robala i spanikowałam, co kosztowało go życie... xD
P: Ohh WoW. Mój najulubieńszy
MMORPG. Byłam zawsze Nocnym Elfem, bo lokacja startowa była
najpiękniejsza, magiczny las pełen szeptów, i ta muzyka...
A: Gry są spoko czasem dla
samej muzyki.
P: Tam
w sumie można było nic nie robić, tylko łazić po lesie i słuchać
muzyki, i podziwiać krajobrazy, ewentualnie wpaść do miasta, by
skoczyć z jakiegoś wysokiego budynku na główkę i zamieniając
się w fokę popływać.
A: O i w Wiedźmina grałam, ale
nie miałam na własność. To też moja życiowa tragedia - brak
netu. Co z tego, że chcę sobie coś kupić, jak i tak tego nie
ściągnę, albo nie zagram. Dziesięć minut i żegnam, limit się
wyczerpał. Jak mogę być gamerką, jak nie stać mnie na gry ani
internet. Poza tym jeszcze tony książek i jeszcze więcej ton
obowiązków. I kot na klawiaturze.
P: To
zawsze był ciężki wybór: gry czy książki. Ja już dawno
porzuciłam marzenia o byciu... no właśnie, kim? Graczką? Widzisz,
nawet nie ma w języku polskim jakiejś ładnej, żeńskiej nazwy na
to.
A: I jeszcze fajne filmy są, i
znajomi, i kucharzenie... Gdzie tu czas na gry??
P: Sprawdzam, czy ciągle mam te
swoje Wiedźminy... mam, więc w razie czego można pograć.
A: Dobra, będę pamiętać. Ty
pamiętaj o tym, że jak się spotkamy, to robimy sobie camemberta i
wino i wtedy pogramy w Wiedźmina xD
P: Spoko, możliwe, że to byłby
najlepszy grany Wiedźmin ever ;) Zagrałabym w coś w ogóle, tak,
że o matko, to gorzej niż z alkoholem u mnie. Gdy ktoś zapyta
„what's your poison” to ja odpowiem „games” bo wolałabym się
zagrać niż się upić. Mam też dużo save'ów by mieć jakiś spis
gier, w które grałam. Ostatnio gdy przeglądałam ten folder
znalazłam jakieś gry, których już kompletnie nie pamiętam, a mam
save'y, więc w jakiś sposób były miodne.
A: Też mam takie gry, które po
latach znajdę, czy save’y czy ktoś coś przypomni i nagle „o
rany ale bym zagrała” – jakiś czas temu kuzynka mi przypomniała
o takiej grze… Neverhood. To takie plastusiowe wspomnienie
dzieciństwa :D
P: Mam takie wrażenie też, że
gdybyśmy grały w jakieś nowe gry to by nam się nie podobały.
Chodzi mi o ostatnio modny efekt nostalgii, czyli wszystko co dobre,
już było, a to co nowe jest be i jest papką dla gimbusów.
A: To co kiedyś, podobno zawsze
jest lepsze. Poza tym, kiedyś nie grafika była ważna, a całość,
to że ta gra była czymś wyjątkowym, a nie że klik-klik i grasz.
P: Kiedyś
była na to masa czasu. I cała ta BAZA:
biurko-komputer-kawa-ciastko-zgaszone światło, a nie jakiś tyci
ekranik smartfona w świetle dziennym, w autobusie. :P