Ania: Nowy rok to zawsze nowe postanowienia, „nowe życie”, zmiany. Ja nie umiem oddzielić jednego roku od drugiego? Niestety nie da się wymazać tego co było. Albo i stety ;)
Chciałam poprzedni rok już spisać na straty – wydarzyło się w nim dużo złego, wiele smutków, wydaje mi się, że u mnie to też był najgorszy rok. Ale w chwilę przed północą, odliczając grupowo ostatnie sekundy dotarło do mnie, jak wiele było w nim dobrego. Przygarnęliśmy kota, o którym marzyłam. Miałam mini imprezę niespodziankę z okazji moich urodzin. Przyjaciółka przeprowadziła się bliżej mnie. Odnowiłam stare przyjaźnie których strasznie mi brakowało. Przestałam się przejmować tymi, które wygasły – przestałam zadręczać siebie, że coś jest przeze mnie, bo może i fakt jestem po części winna, ale jeśli drugiej osobie by zależało, to by ze mną porozmawiała. A skoro nie zależy, to trudno. Jak i Paula doszłam do wniosku, że pora być sobą w 100%, bez względu na to jakie będą tego skutki. Wpadłam też z Paulą podczas późnonocnej rozmowy na pomysł bloga.
I tak, zawsze się śmiałam z postanowień noworocznych, ale w tym roku sama mam kilka. Palenia rzucać nie zamierzam, bo i tak nie palę. Odchudzać też się nie zamierzam – nie jestem spaślakiem. Ale oddawać więcej krwi. Oszczędzać, co wiąże się z nie wchodzeniem do księgarni (wyczuwam ból, ale mam jeszcze milion nieprzeczytanych książek w domu, a teraz jednak dużo muszę na uczelnię robić, a nie zajmować się przyjemnościami ;P. No i prowadzić bloga. Podchodziłam już wielokrotnie do tego, zawsze z przerażeniem, tym razem z nadzieją i ciekawością – może dzięki temu wreszcie będzie to coś, co będzie mnie motywować przez rok. Nieee, przez kilka lat, dekady, oby jak najdłużej! Szczęśliwego Nowego Roku! Niech tym razem się spełnią postanowienia noworoczne! ;D
Paula: Nowy Rok kojarzy
mi się zwykle z tym, że go wcale nie chcę. Nie czekam na niego, bo
wiem, że będę wtedy musiała doliczać sobie rok, a to nie jest
miłe. Zabawy sylwestrowe także mnie nie kręcą. Według mnie to
wymuszanie zabawy i kolejny przyczynek do niekontrolowanego
pijaństwa. W roku 2013 tak właśnie pomyślałam i nigdzie się nie
pchałam, mimo zaproszenia od Ani. Spędziłam sylwestra w domu,
samotnie, oddając się najnowszej wtedy pasji tzw. binge-watchingu.
A rok 2014 okazał się być jednym z najgorszych ever.
Dlatego też ten
początek '15 stał się dla mnie ważny. Porzuciłam, obrzuciłam
najgorszymi przekleństwami i skopałam stary rok, zmyłam z siebie
całe odium win moich i niekoniecznie moich, spaliłam wszystko, co
wiązało mnie jakkolwiek z poczuciem słabości i mniejszości
pozwoliłam sobie postrzeganie siebie jako osoby silnej - w sensie
potrafiącej odrzucić zachowania niekompatybilne z moim charakterem.
Odkryłam bowiem,
że należy być sobą, bez fałszywych uśmieszków i gadek o
niczym, pitu-pitu które na nic się nie przekłada. Ucieczka, owszem
ale właśnie od tego. Żadnego zmuszania, do niczego. Jestem swoją
własną osobą, należę tylko do siebie, a jeśli zdecyduję się
zadzierzgnąć jakieś więzy to tylko dlatego, że naprawdę cenię
tego człowieka.
I dlatego Nowy Rok
2015 rozpoczęłam z uśmiechem na ustach, oczekując go jak żadnego
wcześniej. Nawet jeżeli moje ambitne plany okażą się [znów]
zbyt ambitne do zrealizowania, a poprzeczka poparzy mi tyłek, to
znowu będę mieć tę świadomość, że próbowałam. Bo nic nie
boli tak bardzo, jak świadomość, że można było coś zrobić, a
nie zrobiło się nic. I tym razem bez jakichkolwiek kompromisów i
ograniczeń, one i tak istnieją tylko w mojej głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz